Opis
James Blake and Lil Yachty tworzą dziwną, ale niespodziewanie mocną parę w „Bad Cameo”.
Jak sugeruje okładka tego albumu – wydaje się przedstawiać stolik w restauracji, przy którym jeden mężczyzna pije herbatę i je fasolkę po bretońsku, a drugi pije syrop – pełnometrażowy album powstały we współpracy brytyjskiego piosenkarza i autora tekstów avant Jamesa Blake’a z psychodelicznym raperem z Atlanty Lil Yachty mogło nie znajdować się na niczyjej liście przewidywań na rok 2024. Ale nawet znając upodobanie obu artystów do nieoczekiwanego, jest to zaskakująco symbiotyczny sojusz.
Przez lata — i ku jego nieustającemu zdumieniu — Blake był gościem specjalnym z wyboru dla niektórych z najlepszych raperów i piosenkarzy R&B na świecie: Jego rozległa dyskografia obejmuje współpracę z Kendrickiem Lamarem, Beyonce, Frankiem Oceanem, Andre 3000, Travisem Scottem, Vince’em Staplesem i wieloma innymi. W międzyczasie Yachty przesuwał granice trapu już od wczesnych dni w połowie 2010 roku — i całkowicie wybuchł pełnym psychodelicznym rockiem zeszłorocznego albumu „Let’s Start Here” , który zasadniczo zrobił to, co sugerował jego tytuł: Od czasu wydania tego albumu stworzył stylistycznie rozległe piosenki ze wszystkimi, od raperów J Cole’a i Flo Milli po eksperta od elektronicznego popu Freda Again.
To rozwlekły sposób na stwierdzenie, że tych dwóch artystów, którzy przesuwają granice, łączy znacznie więcej muzycznej sympatii, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, a ich osobowości dobrze się uzupełniają – i ożywiają – na ich pierwszym wspólnym albumie „Bad Cameo”. Ich śpiewające głosy, choć różnią się stylistycznie, utrzymane są w podobnym wysokim rejestrze, więc często automatycznie dostrajane zwrotki Yachty’ego dobrze pasują do bujnych, syntetycznych tekstur Blake’a i ping-pongowych bitów. Tutaj Yachty częściej śpiewa niż rapuje, a Blake generalnie zostawia go temu, dodając nieziemskie harmonie lub melodyjne wtrącenia, chociaż w „In Grey” i „Save the Saviours” wykonuje kilka głównych zwrotek; i nawet stworzyli (w pewnym sensie) duet w utworze „Midnight”, w którym Blake śpiewa wspaniałą zwrotkę, która następnie płynnie przechodzi w piosenkę Yachty’ego.
Duet opisał album jako ambientowy i eksperymentalny, i chociaż to z pewnością muzyczny klimat — zdecydowanie nie ma tu żadnych hitów — jest on bardziej oparty na piosenkach, niż mogłoby to sugerować. Każda piosenka ma mocną melodię i strukturę; „Red Carpet” jest częściowo a capella, a Yachty wygłasza zwrotki na tle upiornego chóru z dogranymi głosami Blake’a, które niosą muzyczną melodię utworu.
Wokale są często mocno dozowane efektami, co sprawia, że teksty są trudne do zrozumienia, chociaż obok płyną niektóre wpadające w ucho wersety Yachty, jak „Powiedziałem mojemu agentowi, że chcę być traktowana jak dziwka” i „Robię więcej [coś] Rolexów niż John Mayer” („Save the Saviors”) i „Mój pies jest uzależniony od „fetaminy” (z „Woo”, który jest tutaj w zasadzie najmocniej uderzającym utworem).
Nie wiadomo, czy będzie to stała współpraca, czy też statki przepływające nocą, ale pomimo tytułu, który budzi oczekiwania, „Bad Cameo” stanowi mocny dodatek do dyskografii obu artystów.
źródło: Variety – recenzja płyty