Opis
Piotr Figiel Piotr
Zaginiona gwiazda organów Hammonda. Szerszej publiczności Figiel znany jest głównie jako kompozytor i aranżer, który jak fabryka tworzył dziesiątki utworów w latach 60. i 70. Ale po stricte instrumentalnej twórczości śladów nie ma już tak dużo. Jazzowa kariera ograniczyła się w zasadzie do występu na legendarnym albumie „Polish Radio Big Band” Andrzeja Kurylewicza. W latach 70. nagrał trzy autorskie LP i zagrał u Ireny Jarockiej oraz Krzysztofa Cugowskiego. Dopiero ostatnie dziesięciolecie przyniosło nieznane wcześniej rejestracje koncertów big bandu Kurylewicza, z udziałem Figla właśnie.
Solowy debiut, zatytułowany skromnie „Piotr”, to fantastyczna mieszanka. Są tu i funkujące rytmy, i latynoskie kawałki z niezawodnym Bemibekiem, i trochę easy listening, i szczypta jazzowego odjazdu.
W wybuchowym Skrawku przestrzeni trio Figiel, Stefański i Siejka grają niczym Emerson, Lake & Palmer. Połamany funk, progresywne przejścia, wyciszone momenty, dużo kombinowania. Kawałek pięknieje jeszcze bardziej w rozszerzonym o dwie minuty bonusie. Atmosferę podkręcają riffy Kozakiewicza i wokalizy Bemibeku w Trochę wiosny…, brzmiącym jak wyjęty z ówczesnych płyt grupy. Z kolei na pełną solówkę gitarzysty trafimy w 5 x 5=55. W pamięć wżyna się rosnący temat Dyplomowanego galernika, którego warto posłuchać chociażby dla krótkiego sola Tomasza Stańki.
Resztę płyty wypełniają lżejsze utwory. Szkoda, że Figiel nie skorzystał z całej talii asów polskiego jazzu, które miał pod ręką. Najwidoczniej nie była mu pisana rola jazzowego lidera. Ale dzięki temu mamy inne muzyczne spektrum, jak cudownie melancholijne, pięknie zaaranżowane Preludium e-moll Chopina albo instrumentalne podejście do bardzo ładnej piosenki Pójdę drogą w świat daleki (znanej lepiej w wersji Piotra Szczepanika), z fletową solówką Muniaka. I choć czasami przytłaczają raczej zbędne wstawki sekcji smyczkowej, cały czas towarzyszy nam fantastyczna gra sekcji Stefański-Siejka.
Tekst: Recenzja płyty – Jazz Forum
Jan A.P. Kaczmarek Orkiestra Ósmego Dnia Czekając na Kometę Halleya